NAWROTY DEPRESJI – to one 15 lat temu były moim największym problemem!
Zapraszam, poznaj część mojej drogi, jaką musiałam pokonać, by być dziś w tym miejscu, jakiego Tobie życzę!
14 luty 2025 r. jest moją 15-tą rocznicą wolności od antydepresantów, moją 15-tą rocznicą największego osobistego sukcesu!
Tak, wygrałam walkę o siebie, udowodniłam, że dzięki pracy nad sobą mogę żyć jak inni, wolna od ograniczeń depresji. Ale niestety nie zawsze tak było!
Pamiętam dobrze, gdzie byłam 15 lat temu! Pracowałam jako psycholog więzienny na oddziałach terapeutycznych i szczerze nienawidziłam tej pracy, jak również swojego, ówczesnego życia. Pamiętam, mój typowy dzień wyglądał tak, że szłam na te moje 8 godzin więziennej kary, by niewiele po 16 tej cieszyć się jak dziecko swoją pozorną wolnością.
Dlaczego pozorną?
Bo o ile przez te 8 h więziły mnie realne mury więzienne, to faktem było również to, że najmocniej ciążyły mi mury ograniczeń mojej depresji! Moje mentalne więzienie! Nie wiem czy każdy więzień zastanawia się, co zrobić by szybciej wyjść z więzienia, ale jestem przekonana, że każdy zastanawia się, jak będąc w nim, łatwiej znieść karę? Ja jednak nie chciałam dłużej już „znosić” depresji i bać się kolejnego nawrotu.
Chciałam czuć się bezpiecznie i być wolną, wolną tak naprawdę!!!
Dlaczego nie byłam ?
Nie wystarczało mi już to, że pełniłam swoje role społeczne czyli pracowałam i dorośle utrzymywałam się z własnej pracy, zamiast być zależną od wsparcia bliskich, kiedy objawy depresji były tak nasilone, że nie mogłam samodzielnie funkcjonować. Nie wystarczało mi, bo nadal brałam leki i to one były moim „buforem bezpieczeństwa”. A ja chciałam więcej…
Chciałam być wolna od LĘKU przed kolejnym nawrotem depresji i nie musieć zabezpieczać się lekami.
Chciałam się nie bać, że przez nawrót znów stracę swoją niezależność, możliwość wpływania na siebie i decydowania o sobie!
Chciałam mieć zaufanie do siebie i w końcu naprawdę żyć – spełniać swoje marzenia, ba w ogóle odważyć się marzyć i zasługuję na coś dobrego!
Dlatego coraz częściej w mojej głowie pojawiało się pytanie:
Czy to możliwe żeby nawrotu już nigdy więcej nie było?
CO ZROBIĆ BY MIEĆ PEWNOŚĆ, ŻE DEPRESJA JUŻ NIE WRÓCI I ZNÓW NIE ROZPIEPRZY MI ŻYCIA?
Nie powiem tego delikatniej, bo na tamten moment nie czułam tego „delikatniej” ! Byłam wściekła, że dostałam tak gówniane karty życia, byłam wściekła, że moje życie nie może być takie, jak wiedli moi koledzy i koleżanki. Byłam wściekła, że moje życie jest wegetacją… Ta moja „wściekłość na depresję” i to, że tyle przez nią tracę miała jednak pewien PLUS ! Powodowała, że nie przestawałam szukać… szukać dla siebie pomocy, konkretnych rozwiązań.
Wiedziałam już że 50% osób, jaka doświadczyła pierwszego epizodu depresji – będzie mieć ją ponownie, po dwóch epizodach depresji, ryzyko nawrotu wzrasta do 70 czy 80 % a po 3 nawrotach sięga ono już nawet 90%.
Statystyki naukowe nie był dla mnie pomyślne. Byłam w największej grupie ryzyka nawrotem depresji, miałam więcej niż 3 jej nawroty… ale nie interesowało mnie leczenie podtrzymujące czyli farmakoterapia do końca życia.
Wiedziałam, że branie leków nie uwolni mnie od przyczyny depresji i póki jej nie odkryję będę w wiecznym więzieniu, nawet bez jakiejkolwiek szansy na przedterminowe zwolnienie za dobre sprawowanie! A rola grzecznej dziewczynki tu nie pomoże, przeciwnie! Będąc nadal uległą i biernie przyjmującą „sugestie” wiedzących lepiej autorytetów, jakimi dziwnym trafem stawali się wszyscy prócz mnie samej, to w konsekwencji jednak, ja sama pozostanę w martwym punkcie.
Pamiętam poczułam bunt przeciw temu wszystkiemu… wściekłość i bunt, okazały się doskonałą energią, jaka wyzwoliła we mnie świadomość, że trzeba DZIAŁAĆ. Zrozumiałam że jestem jedyną osobą, jaka może doprowadzić do tego czego CHCĘ i muszę to zrobić TERAZ ! A pierwszym krokiem było ZDOBYCIE WIEDZY!
Dlatego spędziłam wiele lat na gromadzeniu wiedzy jeżdżąc na wszelkie szkolenia psychoterapeutyczne, inwestując w to każdą swoja „mundurówkę” czy trzynastkę, tak że łącznie zrobiło się tego ze 4 strony Cv podnoszenia swoich kwalifikacji i budowania solidnego warsztatu pracy. Kiedy moje koleżanki jeździły na kolejne egzotyczne wakacje czy pojawiały się w świetnych ciuchach, ja odkładałam na to, co w moich priorytetach było najważniejsze. Nie żałuję, że za wszystkie swoje szkolenia i terapie zapłaciłam sama, to była najlepsza inwestycja jaką poczyniłam – inwestycja w siebie i swój rozwój. Dzięki pozyskanej wiedzy potrafiłam połączyć elementy w spójną całość i dać sobie odpowiedź:
JAK TO ZROBIĆ BY NIE MIEĆ KOLEJNEGO NAWROTU?
Ok , wiedza to jedno, ale jej wdrożenie to drugie… dlaczego ja wciąż się bałam ?
Tak, mimo wiedzy nadal się bałam odstawić leków. Może dla Ciebie nie jest to oczywiste, ale powiem tak, każdy kto przeżył depresję wie jakie to piekło za życia i każdy boi się przeżyć to kolejny raz! Leki przynajmniej skutecznie to tłumiły, chroniąc Cię przed tym, co Ciebie samego przeraża – Twoje emocje!
To co się właściwie stało takiego, że jednak zdobyłam się na odwagę podjęcia DECYZJI o odstawieniu leków?
Pamiętam, to była niedziela – 14 luty 2010 r, kolejne Walentynki, które bardzo mocno przeżyłam.
Nie znosiłam Walentynek, bo one niejako przypominały mi, że „miłość nie jest dla mnie”, bo ja jestem chora, ułomna, zepsuta… czy jakkolwiek inaczej to nazwiesz, zawsze sprowadzało się do tego, że leczę depresję i nie jestem pełnowartościowym człowiekiem.Tak niestety bzdurnie wówczas o sobie myślałam.
Tak, Walentynki cholernie bolały…
I dobrze! Bo czasem nic lepiej niż BÓL, nie potrafi nas kopnąć w tyłek!
A mnie tamten 14 luty 2010 r zabolał już tak dosadnie, że w końcu postanowiłam odstawić leki!
Dziś… Walentynki mają dla mnie już zupełnie inne znaczenie i wiążą się z zupełnie innymi emocjami. Są moim Osobistym Świętem Miłości do Samej Siebie, którą wyraziłam decyzją i konsekwentna praca nad sobą, tak by mieć pewność, że do leków nie muszę już wracać.
14 luty 2025 r, to data mojej 15 tej rocznicy, czy znaczy że obchodzę 15 tą rocznicę ODZYSKANIA MIŁOŚCI DO SIEBIE SAMEJ?
Tak, ludziom w depresji brakuje miłości, trudno się kocha kogoś, kogo się nawet nie lubi… tak, tak też było ze mną. Ale dziś piszę te słowa, by zaświadczyć o SKUTECZNEJ ZMIANIE i zbudować w Tobie światełko w tunelu, że to możliwe… i wiesz, być może dziś brakuje Ci właśnie WIARY, że i Ty potrafisz tego dokonać, ale przecież tak jak bierze się mieszkania na kredyt, bo nie masz pełnej kwoty od razu… czy nie może analogicznie wziąć sobie takiego kredytu wiary ode mnie, na to, że i Ty przejdziesz ta drogę przemiany?
Zacznij działać z tym co masz i naprawdę nie musisz mieć dziś pełnej wiary… Chce Ci dziś „pożyczyć” mojej wiary w Ciebie, bo może już czas na Ciebie, byś i Ty zbudował siebie Mocnym i pełnym Miłości?
Pamiętaj sukces to konsekwentne dążenie do wartościowej dla Ciebie sprawy. A czyż nie jest największą wartością być zdrowym, żyć spełnionym życiem w pełni poczucia bezpieczeństwa, bo zaufanie zbudowałeś w sobie ?
Takiego sukcesu Ci życzę!
Z Miłością, Justyna
[!!!] Dzisiejszy wpis jest tekstem, który chce edytować co roku, by wciąż i wciąż na nowo BUDZIĆ NADZIEJĘ, tych, którzy nadal mierzą się z tym wyzwaniem. Pierwszy opublikowałam w 2020!
Proszę też Ciebie, tak Ciebie o jego #UDOSTĘPNIANIE Niech dotrze tam, gdzie jest niezwykle potrzebny,
tam gdzie człowiek, być może traci już sens walki o siebie!
UWAGA! Poniżej znajdziesz zaproszenie na BEZPŁATNE wydarzenie.
Bardzo pouczające słowa. Pozdrawiam
Justyna,
tu nie ma nic do dodania, poza cytowaniem Twej treści. Ujęło mnie wiele wersów, ale ten wręcz metaforyczny o podwójnym wymiarze znaczeniowym:
„Chce Ci dziś “pożyczyć” mojej wiary w Ciebie, bo może już czas na Ciebie, byś i Ty zbudował siebie Mocnym i pełnym Miłości?”
To coś wspaniałego co robisz. Robisz niezłomnie, choć taki „drobny” z Ciebie człowiek to przez lata wylracowałaś siłę Hulka.
Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję za ten niezwykły przekaz, kawał historii z dekady.
Z miłością,
jpt.
Depresja to straszna choroba i wbrew pozorom strasznie dużo ludzi z nią walczy
Oby ten artykuł trafił do szerszego grona.